Okazuje się, że z chorym Gnomem i półzdrowym Zgredkiem w domu da się przeżyć. I to nie resztką sił, a pełną gębą. Wszystkie wstałyśmy o jednej porze (co prawda matka chętnie by jeszcze przycięła komara), zgodnie zjadłyśmy śniadanie (Zgredek się tylko przyglądał z cieknącą ślinką), pokornie umyłyśmy ząbki i przywdziałyśmy dzienne ubranie (Gnom dzielnie, samodzielnie wciągał gatki, skarpetek już nie dał rady 😉 ). I gdy już nam się zaczynało lekko nudzić, Gnom przypomniał co mu obiecałam dnia poprzedniego. A obiecałam pieczenie ciasteczek. Za obietnicę tę biczowałam się w myślach, no ale cóż było robić. Z perspektywą odkurzania z mąki całego mieszkania, przystąpiłyśmy do dzieła. I jakież było matczyne zaskoczenie, gdy Gnom CIERPLIWIE i NIEUPIERDLIWIE uczestniczył w ubijaniu, odmierzaniu, przesypywaniu… Ani jeden gram mąki nie wylądował na podłodze. Ani jeden! Także te wypieki można było zaliczyć do tych z rodzaju relaksu 🙂 A gdy już ciastka zostały upieczone, Gnom z anielskim uśmiechem rzucił mi się na szyję i dziękował za ciasteczka. Nie powiem, łezka w oku mi się zakręciła i kręci się nadal na to wspomnienie…
Składniki:
- 4 jajka
- 3/4 szklanki cukru
- 1/2 szklanki oleju z pestek winogron
- 3 szklanki mąki pszennej razowej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki soli
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1/2 szklanki* posiekanych migdałów
- 1/2 szklanki posiekanych orzechów włoskich
- 1/2 szklanki posiekanych suszonych moreli
- 1/2 szklanki posiekanych suszonych daktyli
- sezam
* Szklanka o pojemności 250 ml.
Przygotowanie:
3 całe jajka ucieramy z cukrem na puszystą masę. Następnie dodajemy olej (ciągle mieszając) i wymieszaną wcześniej mąkę z proszkiem do pieczenia, solą i cynamonem. Na końcu dosypujemy posiekane bakalie i znów mieszamy. Ciasto dzielimy na dwie części. Każdą z nich formujemy w wałek o średnicy mniej więcej 5 cm i przenosimy na blachę. Smarujemy wierzch naszych wałków rozmąconym jajkiem i posypujemy sezamem. Pieczemy w dwóch fazach. Najpierw w temperaturze 175°C przez 20 minut. Następnie wyciągamy “wałki” z pieca. Po tym jak trochę ostygną, kroimy je na 2-centymetrowe kawałki, układamy na blasze i znów pieczemy w tej samej temperaturze przez 15 minut.
Oryginalny przepis wygrzebany z gazetowych czeluści 😉