Nadejszła wiekopomna chwila… 😉 Ruszyłam tyłek z kanapy. Łatwo nie było i nadal nie jest, ale jak się powiedziało “a”, to trzeba również wydusić z siebie “b”. Z zamiarem ruszenia mych czterech liter nosiłam się już od jakiegoś czasu, ale wiadomo, żaden moment nie był odpowiedni. Aż zobaczyłam Jego, mojego własnego Męża, pociskającego z hantelkami. Jeszcze tego samego wieczoru ja wyciskałam z siebie siódme poty 🙂 Do tego dołożyłam sobie przyspieszony ruch na “świeżym” krakowskim powietrzu. Wcześniej wygrzebałam z czeluści szafy odzienie godne matki-biegaczki, to jest dres bez śladów marchewki i kurtkę w oczoje… znaczy się intensywnym kolorze błękitu 🙂 Odkurzyłam swoją “empetrójkę” i z panami z Linkin Park w uszach biegam sobie do sanktuarium i z powrotem. Jak jest pobiegane, czy poćwiczone, to z czystym sumieniem można wrzucić coś na ruszt. Na przykład tosta z pastą z czarnych oliwek…

Składniki:
- 250 g czarnych oliwek bez pestek
- 1 ząbek czosnku
- otarta skórka z 1 cytryny
- 4 łyżki soku z cytryny
- 3 łyżki bułki tartej
- 60 g śmietankowego twarożku
- sól i świeżo zmielony pieprz do smaku
Przygotowanie:
Oliwki grubo siekamy i dodajemy do nich resztę składników (czosnek drobno pokrojony lub przeciśnięty przez praskę). Wszystko dokładnie mieszamy i przekładamy do słoika. Najlepiej, żeby pasta “przegryzła” się kilka godzin przed podaniem.
Przepis pochodzi z książki “Kuchnia włoska. Klasyczne i nowoczesne dania.”