Wiecie za co najbardziej kocham moje dzieci? Za to, że nie można się z nimi nudzić. W żaden sposób, w żadnej sytuacji, w żadnym pomieszczeniu, w dzień czy w nocy. A już szczególnie w kuchni. I mam tu na myśli zarówno gotowanie, jak i spożywanie 😉 Z Gnoma to kucharka jest już, że hej. Pokroi, pomiesza, kanapkę zrobi, palucha sobie sparzy. Jak mamusia 😉 Dołącza do niej już Zgred. Zaczęła od obierania… mandarynki, a teraz łazi po blatach i szuka okazji, żeby swoje łapki w coś wsadzić. Z jedzeniem sprawa ma się nie lepiej. Nie utrafisz, czy w porze obiadu dziecko nadal lubi pomidory. Bo o poranku jeszcze je lubiło. Płynnie i fazowo to wszystko się zmienia. A do tego przechodzi z jednej na drugą. I tak właśnie z tą zupą było. Gotowana z myślą o Gnomie, została opędzlowana przez Zgreda. Do ostatniego kawałka boczusiu, który do tej pory był niezjadliwy 🙂 Nie ogarniam 😉 Ale, ale… Zupa to zacne połączenie tego co lubimy najbardziej (mówię tu o dorosłej części rodziny), czyli boczku, ziemniaków, makaronu i pesto. Jeśli i Wy je lubicie, to polecam spróbować 🙂
Składniki (na ok. 4 porcje):
- oliwa z oliwek do smażenia
- ok. 200 g boczku wędzonego
- ok. 500 g ziemniaków
- ok. 400 g cebuli
- 600 ml wywaru drobiowego
- 600 ml mleka
- 100 g makaronu muszelki
- 150 g śmietany
- 2 łyżki zielonego pesto (ja tym razem użyłam pesto z rukoli, ale równie smaczna jest z klasycznym bazyliowym)
- natka pietruszki
- twardy ser (u mnie bursztyn)
Przygotowanie:
Boczek kroimy w kostkę i wrzucamy do garnka, wcześniej spryskanego odrobiną oliwy z oliwek. W tym czasie obieramy, myjemy i kroimy w średnią kostkę ziemniaki. Dorzucamy do boczku, gdy wytopi się z niego już nieco tłuszczu. Dokładnie mieszamy, żeby wszystkie ziemniaki się nim pokryły. Teraz czas na cebulę. Obieramy ją, kroimy w kostkę i również dorzucamy do boczku oraz ziemniaków. Podsmażamy chwilę, aż cebula się zeszkli. Dolewamy wywar oraz mleko, gotujemy do czasu aż ziemniaki będą miękkie. No i makaron… Z makaronem sprawa wygląda następująco. Jeśli mamy zamiar zjeść całą zupę za jednym podejściem, wówczas makaron możemy wrzucić w tym momencie do zupy i gotować tyle czasu ile podane jest na opakowaniu. Tylko niech Was nie podkusi wrzucać więcej makaronu niż w przepisie. Ja zrobiłam tak za pierwszym razem i to był BŁĄD 😉 A teraz opcja druga, czyli zupę będziemy jeść np. dwa dni, wówczas radzę ugotować makaron osobno, ponieważ podczas leżakowania w zupie makaron nam spęcznieje i zrobi się “mamałyga”. No, myślę że mamy już jasność z makaronem. To teraz przyszedł czas na dodanie śmietany (wcześniej oczywiście ją hartujemy, żeby się nie zważyła) i pesto. Mieszamy. Gotową zupę podajemy z posiekaną natką pietruszki, wiórkami twardego sera. Jeśli ktoś ma ochotę można również zajadać z pieczywem czosnkowym. Smacznego!
Przepis pochodzi z książki “Kuchnia włoska. Klasyczne i nowoczesne dania.”