Jedzenie. Jednocześnie tylko i aż. Jedni jedzą tylko dlatego, żeby zaspokoić głód. Drudzy jedzą, żeby się najeść. Ale gdy najedzą się smacznie, wtedy czerpią z tego nawet odrobinę przyjemności. A jeszcze inni mają, przepraszam za wyrażenie, pierdolca na punkcie jedzenia. Szukają wciąż nowych smaków, z wyjazdów przywożą lokalne żarcie i książki kucharskie w obcych językach 🙂 Planują posiłki na tydzień do przodu, kombinując przy okazji, co by tu nowego spróbować. A w sobotnie popołudnia “uciekają” z domu, żeby uczyć się… gotować! I często dzieje się tak, że w szaleństwie tym nie są odosobnieni. Szaleć zaczynają też dzieci 😉 Zgred na przykład nieraz ogląda ze mną programy kulinarne. Gnom zamiast bajek, domaga się czytania dziecięcej książki kucharskiej albo oglądania zdjęć jedzenia w internetach. Ba, nieraz zdarza nam się nawet pokłócić o to, jakie ciasto upiec 🙂 I wiecie co? Wzrusza to mnie bardzo 🙂 I miło mi jest gdy szykuję tylko mięso z przyprawami, a słyszę aż tyle mlaskania wokół…
Składniki:
- ok. 500 g polędwicy wieprzowej
- 4 duże ząbki czosnku
- 1 łyżeczka brązowego cukru muscovado
- 4 łyżki sosu sojowego jasnego
- 2 łyżki wody
- 3 łyżki sherry
- 4 łyżki oleju arachidowego
Przygotowanie:
Najpierw zabieramy się za przygotowanie marynaty. Do miski wlewamy sos sojowy, wodę, sherry i olej. Potem wrzucamy cukier i przeciśnięty przez praskę czosnek. Wszystko mieszamy, do momentu aż cukier się rozpuści. Teraz kolej na mięso. Myjemy je, osuszamy papierowym ręcznikiem, a następnie kroimy w słupki grubości mniej więcej ołówka. Przekładamy mięso do miski z marynatą i odstawiamy do lodówki na ok. 1 godzinę. Po tym czasie wyciągamy mięso z lodówki, osączamy je z marynaty i wrzucamy na porządnie rozgrzany wok. Smażymy je ok. 3-4 min od czasu do czasu podrzucając je na patelni. Teraz dolewamy marynatę i gotujemy wszystko razem przez ok. minutę. Polędwiczki podajemy z ugotowanym ryżem, ale również z makaronem gryczanym są wyśmienite 🙂
Oryginalny przepis pochodzi z książki “Przyprawy i zioła”.