Szczaw zawsze przypomina mi mojego Dziadka. Mężczyznę, dla którego miasto było za ciasne, ale który potrafił również z niego wycisnąć wszystkie soki. Wędkarza, grzybiarza i wyrobnika chałupniczej kiełbasy. Zbieracza orzechów laskowych w pobliskiej Dąbrowie i szczawiu na łące za Bystrzycą. Kierowcę, który znał wszystkie polskie drogi i rzeki, w których cierpliwie łapał ryby. Wielbiciela prostego jedzenia. Dlatego dzisiaj prosty, mocno kwaśny chłodnik szczawiowy. Moje bardzo szczęśliwe odkrycie 🙂
Składniki (na ok. 4 porcje):
- 150 g szczawiu
- 3 ząbki czosnku
- 1 łyżka masła
- 1 l bulionu drobiowego
- 100 ml soku z kiszonej kapusty (dodajcie nieco mniej, jeśli nie lubicie bardzo kwaśnego jedzenia)
- 500 ml maślanki
- 1 pęczek koperku
- sól, cukier i czarny pieprz do smaku
- 4 jajka
Przygotowanie:
Szczaw dokładnie myjemy, odrywamy łodyżki. Siekamy go razem z czosnkiem. W garnku rozgrzewamy masło, wrzucamy czosnek (uważamy, żeby nie zbrązowiał, bo będzie gorzki), a po chwili szczaw. Chwilę podsmażamy, a następnie dolewamy kilka łyżek bulionu i dusimy 2-3 minuty. Zalewamy szczaw bulionem i doprowadzamy do wrzenia. Wyłączamy gaz, dodajemy sok z kapusty, maślankę i posiekany koperek. Doprawiamy solą, cukrem i pieprzem do smaku, a następnie chłodzimy. Podajemy z chlebem i jajkiem ugotowanym na twardo. Prawda, że proste :)?
Przepis pochodzi z książki “Kuchnia kresowa”.