Nie da się ukryć, że idą Święta. Wszyscy zaczynają szaleć i prześcigają się w planowaniu dań na ten szczególny czas. Dlatego ja mam coś dla Was 🙂 Jeśli chcecie usłyszeć głośne zachwyty z ust swoich gości i ich niekontrolowane mlaskanie to proponuję przygotować na świąteczny obiad polędwiczki. Polędwiczki nie byle jakie, bo miękkie i soczyste w środku, na zewnątrz zaś otulone chrupiącą, bardzo aromatyczną panierką. Aromatyczna panierka? Ktoś może spytać. Zdecydowanie tak, bo to miks sera pecorino, koniecznie świeżych ziół (rozmaryn, szałwia, mięta i natka pietruszki), bułki tartej i oliwy z oliwek. Czujecie się już przekonani, że to najlepsza opcja obiadowa na świąteczny stół :)?
Jeśli już pędzicie do sklepu po składniki, to muszę Was jeszcze na chwilę zatrzymać, bo chciałam nieco przybliżyć skąd się wzięła ta pyszna polędwiczka 😉 Pierwszy raz ją przygotowywałam (i jadłam, rzecz jasna) na warsztatach u Krakowskiego Makaroniarza. To było coś… Hmm, zabrakło mi słów 😉 Po zakończonych warsztatach, niewiele myśląc, gwizdnęłam resztę panierki, która została innej grupie. Na drugi dzień miałam polędwiczkę już tylko dla siebie. No dobra… trochę odstąpiłam Kawie, żeby nie było, że zła żona ze mnie. Od tamtej pory bardzo się zaprzyjaźniłyśmy i gdy nadszedł moment planowania świątecznych dań na bloga, z oczywistych względów nie mogło jej zabraknąć.
Zatem oddaję dzisiaj w Wasze ręce przepis na panierowane polędwiczki z ziołami, który został osobiście przywieziony z Włoch przez Makaroniarza. A jeśli będziecie piać peany zachwytu z buzią pełną polędwiczek, to śmiało sięgajcie po książkę Bartka “Italia do zjedzenia”. Jest tam dużo takich smaczków, a co najważniejsze są to smaczki autentyczne. Co do samej książki pozwolę sobie jeszcze skreślić słów kilka 😉 Jest to pierwsza książka, za którą naganiałam się co niemiara, ale się nie poddałam i zdobyłam ją u źródła. Jest to pierwsza książka kulinarna, przy czytaniu której nieraz nie mogę przestać się śmiać 🙂 Jest to również pierwsza książka, z którą czuję się w pewien sposób związana, bo zanim się ukazała, ja już miałam możliwość gotować niektóre potrawy pod okiem Bartka. Teraz gdy ją czytam, przypominam sobie, na których warsztatach te dania królowały, z kim wtedy gotowałam i jakie rozmowy się wtedy odbywały. I na koniec, mam nadzieję, że dane mi będzie kiedyś spełnić słowa dedykacji, bo dążyć będę do tego nieustannie 🙂
Składniki (na 4 porcje):
- ok. 400 g polędwiczki wieprzowej
- sól i świeżo mielony pieprz
- 50 g sera pecorino romano
- ok. 70 g bułki tartej
- świeże zioła (rozmaryn, szałwia, mięta i natka pietruszki)
- oliwa z oliwek extra vergin
- 1 jajko
Przygotowanie:
Polędwiczkę myjemy i osuszamy ręcznikiem papierowym. Staramy się ją oczyścić z błon i tłuszczu, dzięki temu panierka lepiej przylgnie do mięsa. Solimy polędwiczkę, pieprzymy i odstawiamy na czas przygotowania panierki.
Ser ścieramy na tarce na pył. Listki ziół odrywamy od łodyżek i drobno siekamy. Do miski wrzucamy bułkę tartą, starty ser i posiekane zioła. Dolewamy nieco oliwy z oliwek, żeby panierka stała się wilgotna. Nie przesadzamy z oliwą, bo chcemy, żeby mimo wszystko panierka pozostała sypka. W drugiej misce roztrzepujemy jajko. Polędwiczkę najpierw moczymy w jajku, a następnie obtaczamy ją dokładnie w panierce.
Patelnię stawiamy na niedużym gazie i rozgrzewamy na niej oliwę z oliwek. Cały czas, zarówno podczas rozgrzewania i smażenia pilnujemy, żeby oliwa nie zaczęła dymić. Polędwiczkę obsmażamy po około 5 minut z każdej strony. Następnie przekładamy ją na blaszkę i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 200°C na ok. 10 minut. Po tym czasie wyciągamy mięso z piekarnika i dajemy mu chwilę odpocząć. Na koniec kroimy polędwiczki w plastry i serwujemy 🙂 Ja ją najbardziej lubię z grzankami i sałatą masłową z ziołowym dressingiem. A Krakowski Makaroniarz mówi, że doskonale smakują z pieczonymi ziemniakami, szparagami czy kalafiorem 🙂 Smacznego!
Przepis pochodzi z książki Bartka Kieżuna “Italia do zjedzenia”.