Od naszego powrotu z Lizbony minął już całkiem długi okres czasu. Czasami to już nawet nie pamiętam, że byliśmy z Kawą na wakacjach 😉 W najbliższym czasie jednak się nie zanosi na taki leniwy odpoczynek we dwoje, dlatego dzisiaj pozwolę sobie wrócić choć na chwilę do tamtych momentów i do jedzenia, rzecz jasna 🙂 Ostatnim razem pisałam Wam o portugalskich daniach głównych, tym razem skupię się na szybkim jedzeniu, które nas ratowało gdy nagle złapał nas głód. Zacznę od początku naszej wyprawy, by skończyć wisienką na torcie i niespodzianką w jednym 😉
Alfama
Mimo, że w Lizbonie spędziliśmy tylko kilka dni, to zdążyliśmy zadomowić się w jednej małej, urokliwej knajpce. Znajdowała się ona bardzo blisko naszego lokum, więc zazwyczaj po długich godzinach na nogach lądowaliśmy tam by odpocząć, napić się i przy okazji jeszcze coś przekąsić. Przecież zawsze znajdzie się miejsce na grzaneczkę 😉 Zatem lecimy…
Pieczony ser ze świeżą bazylią, to mięciutki zapieczony ser Azeitao, oprószony grubo mielonym czarnym pieprzem. A do tego wszystkiego doskonały duet świeżej bazylii i pomidora. Całość była jeszcze skąpana w oliwie z oliwek. Niby nic, a jednak coś 🙂
Drugą pozycją był tost z serem i drobiową kiełbasą. Spytacie pewnie co w tym takiego nadzwyczajnego? Ano ta kiełbasa właśnie. Bo nie była to zwykła kiełbasa pokrojona w plasterki i rzucona na chleb. To Alheira, czyli kiełbasa o konsystencji podobnej do pasztetu, jednak trafiały się w niej większe kawałki kurczaka. Doprawiona sporą ilością czosnku. Jeszcze tego samego dnia dowiedzieliśmy się, że do jej powstania przyczynili się portugalscy Żydzi, którzy nie do końca chcieli się zasymilować z lokalnymi mieszkańcami, ale też nie chcieli się zbytnio od nich odróżniać. A o co konkretnie chodziło? O kiełbasę 🙂 Kiedy portugalczycy wywieszali (zamiast prania) własnoręcznie zrobione wieprzowe kiełbasy za okno w celu ich ususzenia, w tym samym czasie okna żydowskich mieszkań pozostawały puste. Dlatego Żydzi wpadli na pomysł, że zrobią sobie własną kiełbasę, z dozwolonego przez ich religię mięsa, która obok tych tradycyjnych będzie dyndać za oknem 😉
Jeszcze jednym odkryciem tej knajpki była herbata imbirowa z trawą cytrynową. I nie była to “zwykła” zaparzana torebka. To był po prostu zaparzony świeży imbir z rozgniecioną trawą cytrynową. Spróbujcie, a nie pożałujecie 🙂
Almada
Jednego z ostatnich naszych dni w Lizbonie postanowiliśmy wybrać się do Almady. Głównym powodem tej wyprawy były widoki, które miały się rozpościerać z drugiego brzegu Tagu na stolicę Portugalii i nie tylko. Nie zawiedliśmy się, a powiem więcej… byliśmy zachwyceni. Jednak stojąc pod ogromnym Jezusem było nam mało, chcieliśmy poszerzyć horyzonty. Dlatego karnie ustawiliśmy się w kolejce do windy, która miała nas wywieźć w chmury 😉 No i to było coś. Widoki wspaniałe, bo oprócz Lizbony, mogliśmy również podziwiać ocean. Jednak widoki widokami, ale w brzuchu zaczęło burczeć. Postanowiliśmy, że na chwilę zasiądziemy w pastelarii, która mieściła się na terenie sanktuarium. I tutaj odkryliśmy dwie najbardziej znane portugalskie przekąski.
Krokiety z dorsza, to połączenie mięsa z suszonego dorsza z ziemniakami, cebulką i natką pietruszki. Bardzo fajne to połączenie, które z pewnością chciałoby się powtórzyć w domu. Niestety problemem okazuje się tutaj suszony dorsz, który w Polsce z pewnością nie jest łatwo dostępny. Ale ja się nie poddaję i kontynuuje moje poszukiwania 🙂
Zbliżamy się do końca, i kto uważnie czytał początek, obiecywałam że skończymy wisienką na torcie. A tą wisienką jest portugalska klasyka, czyli bifana – buła z wieprzowiną. Pokochałam ją miłością od pierwszego kęsa i miłością, która zapewne będzie długo trwała 😉 A to dlatego, że jest to bardzo proste danie, które bez żadnego problemu jest do wykonania w polskich warunkach. Proste, szybkie (nie licząc marynowania) i przepyszne.
Ok, wisienkę już mamy. Miała być jeszcze niespodzianka 🙂 Zerknijcie poniżej, mam dla Was tradycyjny przepis na bifanę 🙂
Składniki:
- ok. 500 g chudego mięsa wieprzowego (ja użyłam schabu)
- 2 listki laurowe
- ok. 6-8 ząbków czosnku
- sól i świeżo mielony pieprz do smaku
- białe wino
- ok. 2 łyżki smalcu do smażenia
Przygotowanie:
Mięso dokładnie myjemy i osuszamy. Najpierw pozbywamy się wszelkich błonek i tłuszczu. Kroimy w cienkie plasterki, grubości ok. 0,5 cm. Delikatnie je rozbijamy, aby nie przerwać mięsa. Wkładamy do płaskiej miski, dodajemy liście laurowe, pokrojony w cienkie plasterki czosnek. Solimy, pieprzymy i zalewamy mięso winem, tak by całkowicie było przykryte płynem. Zostawiamy do marynowania, najlepiej na całą noc.
Gdy mięso jest już zamarynowane, wyciągamy je z marynaty na ręcznik papierowy i osuszamy. Smażymy, dosłownie chwilę, na rozgrzanym smalcu z obu stron. Następnie zalewamy mięso marynatą i dusimy jeszcze chwilę, aby płyn nieco odparował.
Podajemy ze świeżą bułką, ewentualnie posmarowaną musztardą. Można bifanę zajadać samą, tak jak w Portugalii, a można również dorzucić do niej polski akcent w postaci np. ogórka małosolnego 🙂
Przepis pochodzi z książki “Cozinha Portuguesa 2” Marii Heleny Crato.