Jeszcze do niedawna nie zastanawiałam się nad tym czy to tradycja ogólnopolska, czy lokalna, czy może tylko u nas w domu panuje taki zwyczaj. Było jasne, że Babcia zawsze na Wigilię Bożego Narodzenia robiła drożdżowe racuchy. Nie przypominam sobie, żeby deser ten pojawiał się kiedy indziej, chociaż Babcia często piekła drożdżowe specjały. Od zawsze jednak kojarzy mi się z tym jednym dniem. I pamiętam, że gdy byłam mała był to właściwie mój jedyny posiłek wigilijny 😉 (pisałam już nie raz, że uchodziłam za największego rodzinnego niejadka).
Dwa lata temu okazało się, że jednak coś z tymi racuchami jest na rzeczy 🙂 Zapytana przez koleżankę z Podkarpacia, czy pojawiają się u mnie w domu jakieś lokalne potrawy wigilijne, ciężko mi było odpowiedzieć. W sumie nie mam żadnego porównania, bo nie spędzałam nigdy Wigilii w innym zakątku Polski. Zaczęłam więc wymieniać co u mnie pojawia się na stole i wyszło wtedy, że o racuchach koleżanka pierwsze słyszy. No ok, myślę sobie. W takim razie uznałam, że musi to być lubelski zwyczaj.
Rok temu po raz pierwszy nie było w moim rodzinnym domu racuchów drożdżowych na Święta, i tak miało już pozostać 🙁 Wcześniej nie przyszło mi do głowy, żeby zapytać Babcię o przepis. Chociaż znając ją, powiedziała by mi: “Monisiu, to takie zwykłe drożdżowe ciasto. Sypiesz mąkę, dodajesz drożdże, dajesz trochę mleka, wbijasz jajka i mieszasz….”. A na pytanie o proporcje usłyszałabym: “Tak na oko, żeby ciasto nie było za gęste, ale za rzadkie też nie może być”. Babcia zawsze robiła na oko i zawsze wszystko smakowało tak samo 🙂
W tym roku postanowiłam wypełnić choć trochę tę pustkę i sprawić byśmy pamiętali. Zaczęłam szukać tradycyjnych przepisów na racuchy drożdżowe w książkach, które posiadam. Udało mi się znaleźć w jednej z lat siedemdziesiątych i po pierwszej próbie okazało się, że to jest to 🙂
Wciąż jednak zastanawiało mnie czy w innym regionie Polski pojawiają się podczas Wigilii i skąd się wzięły. Po przeszperaniu internetów, okazało się że racuchy drożdżowe występują jako deser na wigilijnym stole na Mazowszu, Podlasiu oraz Lubelszczyźnie, gdzie niekiedy spotkać można również z racuchy z makiem.
A tak już całkiem na marginesie, w książce „Kresowy tygiel kulinarny. Kuchnia białoruska.” Andrzeja Fiedoruka doczytałam, że na Białorusi występują również placki drożdżowe z jabłkami smażone na tłuszczu, zwane oładkami. Autor wspomina również, że na Podlasiu (które graniczy przecież z Białorusią) znane są oładki z ciasta ziemniaczanego. Samo słowo racuchy bądź raczuchy (moja Babcia używała tego drugiego) to pożyczka z ukraińskich i białoruskich hreczuszków – placków z mąki gryczanej smażonych na tłuszczu.
Racuchy drożdżowe
O samych racuchach nie będę się rozpisywać, bo raczej każdy je zna 🙂 Wiadomo najlepsze są prosto z patelni. Jeśli ktoś jest jednak bardziej cierpliwy i poczeka aż ostygną, to obowiązkowo posypujemy je cukrem pudrem. Jeśli chodzi o sam przepis, to trzymałam się go tym razem dokładnie i dlatego racuchy smażyłam na smalcu. W Wigilię zastępujemy go innym tłuszczem (wedle uznania oczywiście).
Składniki:
- 30 g świeżych drożdży
- 3 łyżki cukru
- 1/2 szklanki mleka
- 1,5 szklanki mąki pszennej (użyłam typu 500)
- 3 jajka
- 1 łyżka masła
- smalec lub inny tłuszcz do smażenia
- cukier puder do posypania
Przygotowanie:
Na samym początku zajmujemy się rozczynem, czyli świeże drożdże rozcieramy z dwiema łyżkami cukru, mieszamy dokładnie z mlekiem. W tym momencie szykujemy sobie już odpowiednią ilość mąki i z tej porcji odsypujemy kilka łyżek do rozczynu. Dokładnie wszystko razem mieszamy i odstawiamy do wyrośnięcia.
Jajka rozdzielamy na białka i żółtka. Białka umieszczamy w większej misce, w której będziemy je ubijać. Żółtka umieszczamy w małej miseczce. Zaczynamy ubijać białka i w momencie gdy osiągną już konsystencję luźnej piany dodajemy łyżkę cukru. Dalej ubijamy, aż będzie sztywna, a po odwróceniu miski do góry dnem nic nie wypłynie 😉 Teraz dodajemy kolejno po jednym żółtku i nadal ubijamy.
Gdy rozczyn podrośnie dodajemy resztę mąki, stopione i ostudzone masło, oraz ubite jajka i dokładnie wszystko mieszamy drewnianą łyżką. Pozostawić do wyrośnięcia.
Po wyrośnięciu ciasta, rozgrzewamy smalec lub inny tłuszcz na patelni (ja smażyłam na żeliwnej). Nabieramy łyżkę ciasta i kładziemy na rozgrzany tłuszcz. Smażymy z obu stron na złoty kolor. Usmażone racuchy przekładamy na ręcznik papierowy. Gdy ostygną przekładamy na półmisek i posypujemy cukrem pudrem.
Przepis pochodzi z książki “Książka kucharska” Zofii Zawistowskiej.
Źródła: Janusz Siatkowski, Polskie racuchy oraz Andrzej Fiedoruk, “Kresowy tygiel kulinarny. Kuchnia białoruska”.
Na blogu znajdziecie przepisy na inne desery świąteczne, takie jak keks wieczny, gingerbread czy marokańskie pierniczki.
nie pamiętam kiedy jadłam drożdżowe racuszki, wieki temu!