Przyznaję się bez bicia, że ściągnęłam pomysł na ten dip z pewnego food truck’a. Pewnej ubiegłorocznej soboty wybraliśmy się rodzinnie na Bezogródek, by wszamać coś na obiad. Wiadomo, że na jednym wozie się nie skończyło, ale gdy już obeszliśmy niemal cały park, Gnomowi przypomniało się, że deserku przecież nie było. Co racja, to racja. Dorwaliśmy…