Nie wiem jak jest u Was, ale do mnie jesień przychodzi już w sierpniu. Zaczyna się niewinnie, od pojedynczych uschniętych liści plączących się po chodnikach. Później przychodzą chłodne poranki, kiedy trzeba się porządnie owinąć puchatym szlafrokiem, żeby wypić kawę na balkonie. Do poranków dołączają oczywiście wieczory, które ratuje ognisko w plenerze, lub koc i ciepła…