Wyżywienie dziecka to nie lada sztuka. A śmiem twierdzić, że poziom trudności wyżej wymienionego zwiększa się wraz z ilością potomków. Ja mam na stanie dwie całkiem odmienne “jedzeniowo” sztuki. Jedną trochę na wyrost nazywaną “niejadkiem” i drugą, której do jedzenia namawiać nie trzeba. Taki malutki przekrój 😉 I często zdarza się tak, że matka niestety…