Zapiekane pomidory z ziołami i serem

Zapiekane pomidory z ziołami i serem

Wczoraj na IG, pisałam Wam, że zastanawiam się co robić z blogiem w obecnej sytuacji. I tak przez dłuższy już czas, nie publikuję regularnie, tylko na zasadzie “no dobra, może wrzucę w końcu coś nowego”. Mija miesiąc i udaje mi się coś wrzucić. Kilka razy już miałam zrywy, brałam kalendarz do ręki i planowałam kilka tygodni do przodu. Zazwyczaj zryw wygasał dnia następnego, lub w przypływie szczęścia za kilka dni, kiedy któreś z dzieci wracało z placówki z katarem (tak, tak jestem tą matką, która zostawia dzieci z katarem w domu). A że blog, to jest to też jakaś forma mojego hobby, to fajnie jest robić to we względnym spokoju. Zwłaszcza robienie zdjęć, kiedy nikt Ci nie przewraca statywu z aparatem, nie zaplątuje się w kabel od lampy i nie ściąga całej zawartości stołu z obrusem.

Ale… Ostatnio (po tygodniu z awarią łazienki) stwierdziłam, że w nosie mam wszystkie przeciwności losu i robię swoje. I zrobiła się rozpierducha…. I stąd właśnie moje wątpliwości… No bo jak tu pisać o tych nieszczęsnych pomidorach, kiedy w koło strach, panika, no i nie wiadomo czy się kupi pomidory. Już o samym wyjściu po nie do sklepu nie wspominam 😉 Tylko nie odbierajcie tych słów jako lekceważenie zaistniałej sytuacji. O nie. Ja to wszystko traktuję bardzo poważnie. Siedzę w domu, a razem ze mną dzieci.

I w ślad za licznymi prośbami i nawoływaniami celebrytów i innych ważnych lub mniej ważnych osobistości show biznesu czy innych internetów, poświęcam się ku…rczę rodzinie. Gotuję, zmywam, szykuję śniadania, piję pierwszą kawę, szykuję drugie śniadanie, zmieniam pieluchę, zmywam, przebieram, sprzątam, piję drugą kawę, szykuję podwieczorki, wycieram podłogę, nastawiam pranie, sprzątam pierwszy raz wywalone przez Trolla zawartości szafek (cholera, potrafi sobie sam otworzyć blokadę), zmywam, składam pranie, wyrzucam śmieci, wycieram podłogę, lecę po mleko do piwnicy, piję trzecią kawę, sprzątam drugi raz wywalone przez Trolla klamoty z szafek, wieszam pranie, przebieram, przypominam o odstawianiu krzeseł od stołu, a gdy jest już za późno ściągam młodocianego ze stołu, zmywam, zabieram flamastry, nastawiam kolejne pranie, szykuję obiad, zmywam flamastry z różnych powierzchni, zmywam, sprzątam trzeci raz…

A chałupa i tak wygląda jak po wybuchu bomby atomowej. To wszystko oczywiście się dzieje w akompaniamencie bardzo częstych pisków, wrzasków, kłótni i próśb o “soczek jabuśkowy”, albo uwieszania się na mojej nodze. Od poniedziałku będę również domowym nauczycielem. Nie no luzik, mam doświadczenie 😉

Aha… tylko chyba nie zrozumiałam przesłania Państwa Celebrytostwa. To przecież chodziło o niespieszne kontemplowanie wolnego czasu, chodzenie na spacery na odludzia, słuchania świergotu ptaków, grania w planszówki z latoroślą, którą roznosi od siedzenia w domu, nadrabiania zaległości w lekturach własnych i dzieci, poświęcanie się rozwijaniu swoich pasji. Długie, relaksujące i wyciszające kąpiele z bąbelkami, zakopywanie się pod kocykiem i oglądnie n-tego serialu, albo picie najulubieńszej, gorącej oczywiście, zielonej herbaty i wsłuchiwanie się w siebie…. Ja pier…niczę. Serio? Ja póki co, o godzinie 21.00 jestem w stanie wsłuchać się w łomot Korna, na zmianę z Metallicą (oni naprawdę koją moje nerwy), zagłuszając tym samym nieśpiące jeszcze dzieci. I tyle w temacie.

Zdrowia!

Zapiekane pomidory z ziołami i serem

A co do samych pomidorów myślę, że w tej sytuacji można sobie trochę dogodzić. A jak nie w tej chwili, to przepis zostanie na spokojniejsze czasy, kiedy będą pomidory w sklepach 😉 Pomysł na nie przyszedł wraz z przeglądaniem wycinków gazet od mojej Babci. Jak zwykle jednak musiałam zrobić po swojemu. I tak otrzymujemy plastry pomidorów nasycone smakiem ziół, czosnku i ulubionego, długo dojrzewającego sera. Pracy przy tym niezbyt dużo, większość roboty odwala za nas piekarnik. Nadają się jako dodatek do innych dań (doskonałe do jajka sadzonego na boczku), pizza wychodzi z nimi wyśmienita, ale można też je pogryzać tak po prostu.

Zapiekane pomidory z ziołami i serem

Składniki (dwie blaszki z piekarnika):

  • ok. 8 pomidorów (dwie blaszki z piekarnika)
  • sól i świeżo mielony pieprz
  • zioła prowansalskie
  • czosnek granulowany
  • oliwa z oliwek
  • twardy ser (u mnie tym razem Rubin)

Przygotowanie:

Pomidory porządnie myjemy, osuszamy i kroimy na niezbyt cienkie plastry. Blaszki z piekarnika wykładamy papierem do pieczenia i układamy na nich pokrojone pomidory. Posypujemy je kolejno: solą, pieprzem, ziołami roztartymi w dłoniach, czosnkiem. Polewamy je delikatnie oliwą z oliwek.

Piekarnik nastawiamy na funkcję termoobiegu, a temperaturę na 150°C. Wkładamy pomidory do piekarnika na ok. 1 godz. Polecam sprawdzać co jakiś czas co się tam dzieje, bo piekarnik piekarnikowi nie równy. Pod sam koniec, gdy widać już, że pomidory są przyrumienione, posypujemy je startym na drobnych oczkach tarki serem. Czekamy, aż się rozpuści i wyjmujemy pomidory z piekarnika.

Koniecznie spróbujcie jeszcze sałatki ziemniaczanej, sosu jabłkowo – chrzanowego, pasty z czarnych oliwek.

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz :)

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *