Nadeszła w końcu odpowiednia chwila, aby zupa z kurczakiem i kukurydzą, a raczej przepis na nią, ujrzał światło dzienne. Zeszło mi się z nim trochę, oj zeszło. Nie przyznam się ile czasu jej zdjęcia już mi wiszą na dysku, ale gdyby ktoś był chętny policzyć, to poszukajcie podpowiedzi na Instagramie 😉
A dlaczego akurat dzisiaj mnie naszło, żeby w końcu wrzucić przepis? Z dwóch powodów. Pierwszy to lenistwo, bo nie chce mi się ciągle szukać tego przepisu w zdjęciach w telefonie. Drugi to… również lenistwo, i to błogie lenistwo, którego doświadczałam przez ostatni weekend.
Co do pierwszego, to chyba nie trzeba wiele tłumaczyć, zwłaszcza że zdjęcie jest chyba z 2015 roku. I jakoś nigdy mnie nie olśniło, żeby sobie je przerzucić “gdzieś bliżej”. No cóż… Co do drugiego, to ciągle jeszcze jestem pod wpływem weekendowej euforii. Pierwszy raz odkąd mam dzieci zdarzyło mi się wyjechać samej na dwa dni. Do tej pory jakoś nie mogę w to uwierzyć. Zaliczyłam kilka godzin NUDY w busie, późne chodzenie spać bez konsekwencji w postaci skaczącego po mnie rano Trolla. Do tego zakupy, osiedlowy grill na starych krakowskich śmieciach i pożegnalny koncert Comy w bardzo zacnym towarzystwie, który to płynnie przeniósł się do autobusu numer 173. A zapomniałam jeszcze wspomnieć o niespiesznych rodzinnych pogaduchach przy herbacie. Niby nic, a jednak poziom naładowania baterii i cierpliwości skoczył momentalnie w górę 🙂
Z tej radości i jednak tęsknoty za dziećmi postanowiłam im dzisiaj zrobić wagary 🙂 A że decyzja to była spontaniczna, to spontanicznie też musiałam wrzucić coś do gara. Wiecie, chłop sam z dziećmi przez cały weekend, więc lodówka tak jakby świeciła pustkami. Na szczęście zamrażalnik wprost przeciwnie 😉 No i zgotowałam dzieciom zupę z kurczakiem i kukurydzą, czekając przy tym na falę marudzenia, że za słona, za gęsta, za blada, i że ogólnie do du… Znaczy się niezjadliwa. A te trzy bestie wciągnęły po całym talerzu i jeszcze się oblizywały.
Zupa z kurczakiem i kukurydzą
Jak wspominałam, mam ten przepis już od kilku lat, ale dopiero kilka miesięcy temu ugotowałam tę zupę pierwszy raz. Jest ona doskonałym patentem na przerobienie niedzielnego rosołu, jeśli ktoś ma taką potrzebę. Wówczas jeśli zostanie nam ugotowany kurak, to można go oczywiście wrzucić zamiast nowego, surowego kawałka. I mamy wtedy pełny recykling 😉 Druga opcja, to zupa ratunkowa, tak jak to było u mnie dzisiaj. Zawsze chomikuje nadwyżki rosołu i jakieś piersiątko w zamrażalniku, puszka kukurydzy też zawsze stoi w rezerwie. Makaron to u nas obowiązkowy składnik w spiżarce. No i roboty z nią nie ma za dużo. Także szczerze polecam 🙂
Składniki:
- 1 filet z piersi kurczaka
- ok. 1 l bulionu drobiowego
- 1 łyżka mąki kukurydzianej
- 3 łyżki mleka
- 150 ml śmietany (ja używam zamiennie kwaśnej lub kremówki 18%)
- sól i świeżo mielony pieprz do smaku
- 175 g kukurydzy z puszki
- ok. 100 g makaronu (mogą być nitki, gwiazdki, małe muszelki, lub orzo)
- posiekana natka pietruszki do podania
Przygotowanie:
Bulion przelewamy do garnka i stawiamy na średnim gazie. Czekamy, aż zacznie wrzeć. W osobnym garnku nastawiamy wodę na makaron i gotujemy go wg instrukcji podanej na opakowaniu.
W tym czasie myjemy i osuszamy fileta z kurczaka, a potem oczyszczamy go z wszelkich błonek. Kroimy go w małą kostkę. Gdy bulion zacznie się gotować, wrzucamy do niego kurczaka i chwilę czekamy, żeby mięso się ścięło.
Do dużego kubka wsypujemy mąkę i zalewamy ją mlekiem. Dokładnie mieszamy, żeby nie zrobiły się grudki, a następnie dodajemy śmietanę i znów mieszamy do połączenia się składników.
Gdy mięso jest już ugotowane, dolewamy trochę bulionu do mieszanki mąki, mleka i śmietany, żeby ją zahartować. Następnie przelewamy wszystko do garnka z zupą i mieszamy. Na koniec wrzucamy odsączoną kukurydzę.
Zupę podajemy z makaronem i natką pietruszki. Smacznego!
Możecie zajrzeć jeszcze po przepisy na zupę ziemniaczaną z pesto, z pieczonych buraków i porową.