Ta sałatka zawsze kojarzy mi się z moją pierwszą pracą. Jako nieopierzona pani wdrożeniowiec udałam się pewnego ranka do pobliskiego sklepu i zakupiłam podobną sałatkę na śniadanie. Ale, że w dawnych czasach byłam nieco bardziej wybredna kulinarnie, zaczęłam kombinować jakby tę sałatkę przerobić na “bardziej moją”. Kilka prób poczyniłam i tak oto doszłam do poniższego wyniku. Mąż wczoraj wyjadł pół sałatki prosto z miski 🙂 A Gnom zjadał na raty. Najpierw kukurydza, potem reszta, ale talerz został pusty 🙂

Składniki:
- 250g wędzonej szynki w kawałku
- 170g sera żółtego w kawałku
- 300g kukurydzy z puszki
- 150g selera sałatkowego
- 4 czubate łyżki majonezu
- 1,5 łyżeczki suszonej bazylii
- sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
Szynkę i ser kroimy w kostkę. Jakiej wielkości? Wedle uznania 🙂 Wrzucamy do miski, a następnie dodajemy odcedzoną kukurydzę oraz seler (dodatkowo lekko przesiekany). Doprawiamy majonezem i roztartą w dłoniach bazylią. Mieszamy, a na koniec solimy i pieprzymy do smaku. Prościej się nie da, prawda?