Uwielbiam chrupiące rzeczy. Począwszy od dodatków w czekoladzie, poprzez panierki, a skończywszy na warzywach i owocach. Ale nie tym razem. Jest jeden wyjątek w postaci duszonej marchewki. Mięciutka, częściowo wręcz rozgotowana, rozpływająca się w ustach. Najlepsza jest ta młoda, ale zimą taki ciepły dodatek do obiadu też robi robotę. Sposób na nią ściągnęłam od mojej mamy, ale w międzyczasie zaczęłam ją robić po swojemu. I w sumie roboty z nią za dużo nie ma, tylko trzeba wykazać się cierpliwością podczas gotowania, a później doglądać ją od czasu do czasu, żeby kuchni nie puścić z dymem 😉
Składniki (na ok. 4 porcje):
- 2 pęczki młodej marchewki
- 1 duża cebula
- 2 łyżki masła (lub oliwy bądź oleju)
- 1 lub dwie łyżki śmietany 12%
- szczypta mielonego kminku
- sól i pieprz ziołowy do smaku
Przygotowanie:
Marchewkę myjemy, skrobiemy/obieramy, opłukujemy i kroimy w dość spore kawałki (jeśli marchewka jest cienka to około 1,5 do 2 cm, jeśli jest gruba wówczas ok. 1 cm). Wrzucamy ją do rondelka, zalewamy wodą maksymalnie do poziomu marchewki. Stawiamy rondel na gazie, przykrywamy pokrywką i czekamy, aż się woda zagotuje. Wówczas zmniejszamy gaz i dalej gotujemy, aż woda częściowo wyparuje. W tym czasie obieramy cebulę, kroimy ją w niezbyt drobną kostkę i szklimy ją na maśle lub oliwie/oleju. Dodajemy ją do rondla. Doglądamy marchewkę od czasu do czasu. Jeśli woda się wygotuje, a marchewka będzie jeszcze chrupiąca, wówczas podlewamy ją odrobiną wody i gotujemy dalej. Ja zawsze dążę do momentu, kiedy marchewka będzie częściowo rozgotowana. Wtedy dodaję śmietanę i doprawiam do smaku. Gotowe!