Zaplanowałam publikację tego postu na dzisiejszy poranek. Ale w szale planowania zapomniałam, że przecież rano pierworodna zabiera mój komputer na zdalne nauczanie. Mogłabym w sumie pożyczyć sobie komputer Kawy, ale ten zajął mi zaraz po przebudzeniu Troll i usiłował grać w Minecrafta. Odpuściłam więc sobie i stwierdziłam, że zajmę się Zgredkiem 😉 Na szczęście moje środkowe dziecko na tamten moment wymagało ode mnie jedynie śniadania. Chwilowo bezrobotna, nastawiłam pranie i zabrałam się za odgruzowanie mieszkania. Wiadomo, że po weekendzie z dziećmi, wyglądało jakby bomba w nim wybuchła przynajmniej 3 razy 😉 Uprzątnęłam przeszkody i zabrałam się za odkurzanie. Potem z rozpędu podłogę jeszcze umyłam i zrobiłam na suszarce miejsce na nowe pranie. W między czasie pozamiatałam, przed chwilą odkurzoną podłogę, bo Troll kończył jeść śniadanie chodząc po całej chałupie.
W końcu pojawiło się najstarsze dziecko z moim komputerem. Myślę sobie, puszczę im bajeczkę, a ja zacznę pisać. Ale… za oknem zaświeciło słońce, więc ubrałam dzieciarnię i zgarnęłam ją na dwór. Po powrocie i wrzuceniu Trolla do łóżeczka na drzemkę, już miałam się rozsiadać, ale przypomniało mi się, że przecież tego cholernego prania nie powiesiłam. Zatem powiesiłam i od razu poskładałam stertę suchego, zanim mi je najmłodszy powrzuca za łóżko i kanapę. Poskładałam, pochowałam i już witałam się z gąską… Jednak dzieciom, tym co nie spały, jeść się zachciało. Naszykowałam. I siadłam 🙂 Teraz się tylko zastanawiam, czy zdążę zanim Troll się obudzi 😉
Orange curd – przepis
Orange curd to krem na bazie jajek i masła z sokiem wyciśniętym z pomarańczy i skórką pomarańczową. Pierwszy raz miałam z nim styczność kilka lat temu, kiedy chwilowo mieszkaliśmy w Londynie. Kupiłam wtedy gotowy krem w sklepie i oczywiście wyjadaliśmy go z Kawą łyżeczkami prosto ze słoiczka. Po powrocie do Polski, zaczęłam robić go sama. Przepis na niego znalazłam w angielskiej książce, którą oczywiście przywieźliśmy ze sobą. Curd, oprócz tego, że można go wyjadać samego, ma jeszcze wiele innych zastosowań ;). Można nim polać na przykład shortbread albo sernik. Można go zrobić również z innych owoców. Tym razem zrobiłam go z pomarańczy, bo miał być elementem składowym tortu świątecznego. Pst przepis na tort pojawi się niebawem, a póki co zachęcam do przygotowania orange curd 🙂
Składniki:
- 3 pomarańcze
- 100 g drobnego cukru
- 3 jajka
- 175 g masła
Przygotowanie:
Pomarańcze dokładnie myjemy i sparzamy wrzątkiem. Ścieramy z nich skórkę, uważając by nie zetrzeć białej błonki. Przekładamy ją do miski. Następnie każdą pomarańczę przecinamy na pół i wyciskamy z nich sok, który również przelewamy do miski. Do soku i skórki pomarańczowej dodajemy cukier.
Do garnka, o średnicy mniejszej niż średnica miski, nalewamy na dno wody. Stawiamy go na małym gazie. Gdy woda się zacznie gotować i tym samym parować, stawiamy na garnku miskę z sokiem i cukrem. Mieszamy do momentu rozpuszczenia się cukru.
Do osobnej miski wybijamy wcześniej umyte i sparzone jajka. Roztrzepujemy je. Wlewamy je do miski z sokiem i cały czas mieszamy, czekając aż masa zgęstnieje. Na koniec dodajemy masło pokrojone w kostkę i mieszamy do momentu, kiedy się rozpuści.
Masę przekładamy do misy miksera i ubijamy kilka minut.
Gotowy krem można przełożyć do wcześniej wyparzonego słoika i przechowywać w lodówce. Chociaż zapewniam Was, że długo tam nie postoi 😉
A jeśli włączył Wam się już świąteczny klimat i macie ochotę ten stan podtrzymać to zajrzyjcie koniecznie do przepisów na ciasto orzechowo-pomarańczowe, sok pomarańczowo-korzenny lub racuchy drożdżowe.