Przyznaję się bez bicia… Miał być nadziewany bakłażan. I nawet raz był, ale później ilekroć miałam w planach go ponownie nadziewać, to nie mogłam go złapać. W końcu się poddałam i zakupiłam cukinię. Chociaż “poddałam”, to może niezbyt dobrze dobrane słowo, bo ja cukinię uwielbiam. Do bakłażana nie pałam zbyt gorącym uczuciem, ale czasami trzeba…