Jesień nastała, a my… no zgadnijcie co? A my chorzy… W tym roku popełniliśmy nawet falstart. Dziewczyny rozpoczęły sezon chorowania, zanim jeszcze zdążyły wrócić po wakacjach do placówek. Ba, nawet udało im się przywieźć super, hiper wirusa-mutanta zza morza 😉 Szał, dziki szał… I właśnie wczoraj coś tak podskórnie czułam, że dzisiaj będzie dzień wyjątkowy. Dzień spędzony w dziewczyńskim gronie. Dzień, w którym główną zabawą będą wyścigi do pudełka z chusteczkami i tańce z inhalatorem.
Skoro dzień miał być zabiegany i zakręcony, to przynajmniej obiad musiał dawać tę chwilę relaksu. Postanowiłam zrobić moje ulubione, Mamine skrzydełka. I zgodnie z obietnicą, którą tu złożyłam parę postów wcześniej, trzymałam się przepisu. Zero improwizacji. Wszak nazajutrz niezmienny smak tychże skrzydełek miał mnie utrzymywać w dobrej kondycji psychicznej 😉 I udało się! Skrzydełka wyszły soczyste i super kleiste, mięsko całe przesiąkło aromatem przypraw. Boskie, mówię Wam. Tylko niebosko się nimi uświnicie, gdy przystąpicie do konsumpcji. Ale kto by się tym przejmował 🙂
Składniki (na ok. 2 porcje):
- 500 g skrzydełek z kurczaka
- 3 ząbki czosnku
- 1 szczypta gałki muszkatołowej
- 1/4 łyżeczki papryki ostrej
- 1/4 łyżeczki papryki słodkiej
- 1/2 łyżeczki suszonego oregano
- 1/4 łyżeczki curry
- sól i świeżo zmielony pieprz do smaku
- 2 łyżki oleju rzepakowego do smażenia
Przygotowanie:
Skrzydełka myjemy i osuszamy ręcznikiem papierowym. Na patelni rozgrzewamy olej i podsmażamy skrzydełka z obu stron, aż się zrumienią. Następnie zalewamy je gorącą wodą do 1/3 ich wysokości. Zmniejszamy gaz, dodajemy wszystkie przyprawy oraz obrany i posiekany (lub przeciśnięty przez praskę) czosnek. Przykrywamy patelnię pokrywką i dusimy do momentu, aż mięso będzie miękkie, a sos się zredukuje do połowy. Co jakiś czas przekręcamy skrzydełka na drugą stronę, żeby całe przeszły aromatem przypraw.
Wpis z serii “Mama uczy gotować!”
Wygląda fantastycznie. I piękny półmisek. W wolnej chwili serdecznie zapraszam do siebie.
Dziękuję bardzo 🙂 Półmisek upolowany na krakowskim Rynku. Ręczna robota 🙂 Pozdrawiam!